Cześć.
Wrzesień za mną a więc na blogu pojawia się podsumowanie. Zapraszam!
Nowe wpisy
We wrześniu światło dzienne ujrzały artykuły:
Książki
Jako że wrzesień był ostatnim miesiącem, kiedy można było zaznać słońca, to książek zbyt dużo nie przeczytałem. A dokładniej – przeczytałem jedną. „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna” autorstwa Mariusza Urbanka. Książka opowiada historię kilku wybitnych polskich matematyków, min. Stefana Banacha, Hugo Steinhausa, Stanisław Ulama i Stanisław Mazura. Na zmianę to współpracując, to rywalizując między sobą oraz matematykami z Warszawy i Krakowa, dokonali wielu odkryć, zdobyli sławę, zaszczyty i zrobili międzynarodowe kariery. Książka ta to opis ich burzliwych losów, osiągnięć, karier naukowych i pozanaukowych, dramatycznych życiorysów, kończących się w niektórych przypadkach śmiercią od kul hitlerowskich okupantów.
Książka z początku monotonna, nabrała tempa i kolorów, o ironio, wraz z pojawieniem się wojny i prac Stanisława Ulama nad bombą. Jeśli kogoś interesuje dwudziestolecie międzywojenne lub historia polskiej matematyki to myślę, że ta książka może być dobrym wyborem. Warto uprzedzić, że książka nie traktuje o samej matematyce, ale o historii szkoły lwowskiej, zatem nie trzeba się obawiać, że autor zasypie nas twardą wiedzą matematyczną w której się pogubimy.
Moja obecność w Internecie
We wrześniu pojawiłem się u Jędrzeja z Developer-Wannabe Podcast. Fajnie nam sie gadało, rozmowa wyszła dość długa, ale też bardzo treściwa. Zapraszam do obejrzenia:
Drugim moim występem w Internecie było pojawienie się na łódzkim meetupie Python Łódź. Opowiadałem w nim o idiomach w Pythonie, niżej załączam nagranie (za jakiś czas pewnie pojawi się też ono na YouTube):
Osoby które obejrzały oba nagrania pewnie zauważyły, że pomiędzy nimi jest diametralna różnica w jakości obrazu i dźwięku. Wynika to z nowej kamerki i mikrofonu z popfiltrem. I mimo, że jestem mega fanem słowa pisanego, to może zacznę częściej pojawiać się gościnnie na różnych eventach. A może nie tylko gościnnie?:)
Zmiany na blogu
Oddałem w ręce czytelników możliwość sugerowania mi tematów artykułów. Nie oznacza to, że się wypaliłem, że brak mi pomysłów czy cokolwiek w tym guście. Po prostu jestem ciekawe co Was interesuje.
Góry Świętokrzyskie
Starając się wykorzystać kończące się lato jak najlepiej, udałem się w Góry Świętokrzyskie. Jest to jeden z najstarszych a więc i najniższych łańcuchów górskich w Europie, gdzie najwyższy szczyt to Łysica mająca 614 m n.p.m. Łysica należy do Korony Gór Polski. Zajmuje tam szczególne miejsce – jest jej najniższym szczytem.
Wędrówkę rozpocząłem od wsi Święta Katarzyna, gdzie znajduje się wejście na szlak, prowadzący wprost na wcześniej wspomnianą Łysicę.
Cechą charakterystyczną szczytu są gołoborza – obszary bezleśne (gołe od boru) na stokach górskich. Nie zawierają one żwiru, czy piasku. Już po około 40 minutach powitał nas szczyt:
a na niej krzyż:
Stamtąd spacer prowadził na Przełęcz św. Mikołaja i następnie do Kakonina, gdzie znajduje się Chata Kaka. Góry Świętokrzyskie to kopalnia legend a z chatą Kaka wiąże się jedna z nich. Dotyczy ona zbója imieniem Kak.
Pewnego dnia przez świętokrzyskie lasy jechała kareta. Powóz był pięknie zdobiony, czwórka koni zadbana, a i woźnica strojnie ubrany.
To pewnie goście do naszego zamku w Chęcinach jadą – domyślał się Kak, który widział z ukrycia dość łatwy do zdobycia łup. – Ulżę koniom, może ich państwo wiezie ciężkie skrzynie z kosztownościami, to im je zabiorę. Koniom będzie lżej jechać, a kosztowności na zamku raczej są niepotrzebne, chłopom się bardziej przydadzą – stwierdził i wyskoczył zza drzewa, żeby zatrzymać karetę i czym prędzej zrealizować swój plan. Na początku wszystko szło gładko, wystraszony woźnica powstrzymał konie, nikt nie strzelał i nie krzyczał, czego się zbój spodziewał, a gdy Kak otworzył drzwi karety, oniemiał z zachwytu nad urodą panny, która siedziała w środku.
– Witaj, piękna pani – przywitał się Kak.
– Kimże jesteś, że śmiałeś zatrzymać mój powóz w samym środku lasu? Jestem siostrzenicą samego biskupa i jeśli mi się coś stanie, zapłacisz za to – powiedziała panna dość odważnie, ale Kak nie bardzo się przejął jej słowami, tylko wciąż zachwycał się urodą panny, stał bez ruchu i nie mógł z siebie wydobyć ani jednego słowa. – Słyszysz? Bez względu na to kim jesteś, masz przepuścić karetę! – krzyknęła panna i wtedy zbój uśmiechnął się, mówiąc:
– Uroda twoja jest niczym szlachetne klejnoty, a że jam zbój, klejnoty zabieram, tak i ciebie, śliczna panienko zabiorę ze sobą – i chwycił pannę na ręce, po czym zabrał do swojej jaskini, a karetę puścił wolno.
– Wybacz, pani, prosty ze mnie chłop i nie znam się na wielkopańskich manierach, ale wiem czym jest honor i jakem zbój, przysięgam, że nic ci u mnie nie grozi – powiedział Kak, siadając obok panny, która uśmiechnęła się, czując się przy zbóju całkiem bezpieczna.
Cały wieczór Kak opowiadał o swoim zbójowaniu i o tym, jak pomaga biedocie. A że panna na ludzką krzywdę była czuła, spodobało jej się, że Kak ograbia bogatych nie tylko dla siebie, ale pamięta także o potrzebujących, o czym często zapominali mieszkańcy zamku.
– Muszę przyznać, że zaimponowała mi twoja postawa, Kaku – powiedziała panna. – Jesteś olbrzymiej postury i takie też masz serce, dobre dla tych, którzy sobie nie radzą.
Słowa dziewczyny były dla zbója niczym miód. Cieszył się, że przestała się go bać, a nawet zaczęła podziwiać. Całą noc rozmawiali jak dobrzy znajomi, całkowicie zapominając o tym, jak się poznali. Następnego dnia Kak pokazał dziewczynie starą lipę, w której ukrywał swój majątek.
– To jest nasze – powiedział do panny, pokazując całkiem pokaźny zbiór kosztowności. – Będziesz ze mną żyć lepiej niźli w zamku, chcesz? – zapytał, a gdy dziewczyna z uśmiechem potwierdziła, czuł się najszczęśliwszym zbójem na świecie.
Tymczasem biskup wysłał oddział na poszukiwanie siostrzenicy. Mieli też zająć się zbójem, który odważył się porwać pannę. Wojsko jechało przez świętokrzyskie lasy, dopytując o zbója, ale mieszkańcy nie chcieli wskazać drogi, bo przecież nie zdradza się przyjaciół.
Kilka tygodni trwały poszukiwania i nie było żadnego efektu. A Kak i siostrzenica biskupa zakochali się w sobie i nawet nie myśleli, że ktoś niebawem przerwie ich sielankę.
Pewnego dnia oddział biskupa znalazł się w pobliżu jaskini Kaka. Żołnierze usłyszeli głos dziewczyny i postanowili sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest poszukiwana panna. Gdy z ukrycia przekonali się, że siostrzenica biskupa ucieka przed zbójem i chowa się za drzewa, wkroczyli do akcji. Nie przypuszczali, że panna i Kak bawią się w chowanego. Myśleli, że ona chce uciec.
– Stój! – zawołał dowódca oddziału, który mierzył w zbója z łuku – Nie zbliżaj się do panienki! Oddaj ją nam i nie waż się jej zrobić nic złego! – straszył Kaka, który stał zaskoczony wizytą oddziału. I kiedy zrobił krok w stronę panny, dowódca oddziału wypuścił z łuku strzałę, która przeszyła nie zbója lecz pannę, chcącą osłonić swego ukochanego.
Zrozpaczony Kak rozzłościł się na dobre. Zaatakował oddział, który nie szczędził mu strzał. Wkrótce zbój padł od zadanych mu ran tuż obok swojej ukochanej.
Tak zakończył się los zbója nad zbójami, który wcześniej czuł się najszczęśliwszym z ludzi, bo pokochał z wzajemnością pannę o pięknym licu i jeszcze piękniejszym sercu.
Na pamiątkę tego zdarzenie miejsce, w którym ukrywał się zbój Kak nazwano Kakoninem, a kosztowności ukryte w starej lipie przekazano na budowę kościoła w Bielinach. To, co z nich zostało rozdano biednym, tak jak życzyłby sobie tego sam zbój Kak.
swietokrzyskie.org.pl
Następnym przystankiem na trasie była Łysa Góra. Mimo podobieństwa nazw jest to zupełnie inny szczyt niż Łysica. Na Łysą Górę wchodziliśmy od strony Nowej Słupii, szlakiem idącym prawie równolegle do głównego szlaku. Pod koniec spaceru, moim oczom ukazał się widok rodem z książek J.K. Rowling. Poczułem się jak Harry Potter któremu pierwszy raz z pomiędzy drzew wyłonił się Hogward, ponieważ końcówka lasu to widok na wejście do Bazyliki na Świętym Krzyżu:
Mimo że nigdy nie byłem fanem kościołów, to ten budynek jak i cały obszar jest wręcz magiczny. Może magii dodaje mu fakt, że idąc ciemnym lasem, nie spodziewałem się ujrzeć tak majestatycznego widoku ale naprawdę robi to wrażenie.
Samo wnętrze bazyliki jest równie urokliwe co okolica, chociaż zdarzają się małe elementy psujące atmosferę, np. postęp technologiczny:
Sam klasztor zamieszkują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, a na terenie budynku są niewielkie galerie z pamiątkami z krajów gdzie prowadzono misje.
Zaraz obok Klasztoru jest punkt widokowy na Łysej Górze.
Zamki
Wrzesień nie uchronił się przed zamkami. Jednym z nich był zamek w Chęcinach. Po śmierci Władysława Łokietka pieczę nad nim objął Kazimierz Wielki. Zamienił on zamek w niezdobytą przez ponad 250 lat królewską fortecę, znacznie go rozbudowując. W Chęcinach rezydowała również druga żona króla – Adelajda. Mimo tego że w pewnym stopniu obiekt jest „uturystyczniony” to nie traci swojego ducha.
Drugim zamkiem był zamek królewski z XIV wieku ufundowany przez Kazimierza Wielkiego, znajdujący się w dolinie rzeki Pilicy we wsi Inowłódz.
A wracając do bloga…
Zamuliłem w tym miesiącu z promocją. Widać to na statystykach. Ale dzięki temu udało mi się pojawić na dwóch eventach, złapać ostatnie promienie słońca, więc ogólnie: nie narzekam.
To co mnie cieszy, to powolny ale systematyczny trend wzrostowy ruchu organicznego, czyli tego z wyszukiwarek. Może kiedyś wrócę do wyników z przed zmian, które wprowadził Google na początku maja 2020.
Wszystkim, którzy pojawiali się u mnie na blogu, zostawili komentarz, maila czy po prostu polajkowali coś na fejsie – serdecznie dziękuję. Nie ma nic bardziej wartościowego dla autora, niż docenienie jego pracy! :)
Najpopularniejszy wpis miesiąca
Mateusz Mazurek