Cześć,
czasem zdarza mi się wpaść na fotki ludzi pracują sobie przy komputerze w kawiarni, obok nich kawa czy tam herbata, kawałek ciasta, croissant czy cokolwiek innego i ogólnie ten obraz maluje się dość ładnie, wręcz sielsko – postanowiłem sprawdzić jak jest naprawdę :)
Jako że akurat była sobota to połączyłem mój eksperyment z możliwością zjedzenia śniadania – wybrałem dość popularne miejsce na mapie Łodzi, kawiarnię słynącą właśnie ze świetnych śniadań.
Będąc już na miejscu, szybkim krokiem zacząłem zmierzać do stolika z czymś innym niż krzesła, bo jak wiadomo, sofa czy fotel, powinny być wygodniejsze niż zwykłe krzesło. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, zostawiłem płaszcz i poszedłem złożyć zamówienie.
Wybór padł na jajecznicę z 5 jaj, granolę no i oczywiście kawę.
Pierwszy problem
Wróciłem do stolika, wyjąłem laptopa, rozsiadłem się na fotelu i… Problem! Okazało się że mój Dell potrzebuje prądu, więc zacząłem w panice się rozglądać za gniazdkiem, niestety mój fotel był w takim miejscu że było to fizycznie nie możliwe, co oznaczało tylko jedno – KONIECZNOŚĆ SIEDZENIA NA KRZEŚLE.
Szczęście w nieszczęściu – akurat stolik pod ścianą, a więc z upragnionym prądem, się zwalniał. I tak oto zmieniłem fotel na krzesło.
Zaczynamy pracę
Do pracy wybrałem task o średniej trudności, raczej wymagający świetnej znajomości procesu który usprawniał niż bycia powalającym na glebę developerem.
Praca szła mocno przeciętnie, na początku ledwo słyszałem swoje myśli, gwar panujący na sali był prawie nie do zniesienia. Sam nie wiem co było najgorsze, czy dzieci biegające czy śmiech dziewczyn czy po prostu ogrom zwykłych rozmów.
W sumie jeszcze nie bez znaczenia był dynamizm samego miejsca, kelnerki co chwila nosiły kawy, herbaty czy śniadania, ludzi wchodzili, wychodzili – ogólnie mówiąc: działo się.
Do sytuacji chyba przywykłem po kilkunastu minutach, udało się skupić i przez jakiś czas pracować w miarę rzetelnie.
I tutaj nastąpiła przerwa na śniadanie :)
Śniadanie było super, niby tylko jajecznica a smakowała świetnie! Z kawą pod ręką wróciłem do pracy.
Pracowało się przez jakiś czas nawet fajnie, aż do czasu kiedy wszedł on…
Gość, który rozwalił wszystko
Zwykły gość, na oko jakieś lekko ponad 30 lat, ale jego głos, każde jego słowo powodowało przerwanie potoku myśli. Niby nic nie mówił konkretnego, wcale nie głośno, ale jakoś jego głos uniemożliwiał cokolwiek co by chociaż udawało skupienie. No brak słów!
Tajna broń – słuchawki
Postanowiłem nie dać się tak łatwo, założyłem słuchawki.
Pierwsze kilkanaście minut było dość specyficzne, gwar zaczął się mieszać z muzyką ale w sumie efektywnie było znacznie lepiej, mimo wszystko muzyka wytłumiła znaczną część rozpraszaczy. W ogóle to jakiś czas temu kolega opowiadał mi o słuchawkach wytłumiających tło, może te by tu sprawdziły się jeszcze lepiej?
Praca z muzyka na słuchawkach powoduje u mnie mimowolne „nucenie” więc na 100% wkradło się gdzieś ciche
Zmieniłem Twój świat, uratowałem ja, rozczarowany tylko jestem, a chcę poczuć czar
Praca w toku
Pracując sobie niestety po jakimś czasie zaczęło mi brakować dwóch monitorów – jednak posiadanie większej powierzchni niż ekran laptopa jest bardzo wygodne, wirtualne pulpity ani trochę nie rekompensują tej straty.
Czekaj, stop!
Podoba Ci się to co tworzę? Jeśli tak to zapraszam Cię do zapisania się na newsletter:Jeśli to Cię interesuje to zapraszam również na swoje social media.
Jak i do ewentualnego postawienia mi kawy :)
Dalej oczywiście krzesło – zwykłe wbija się w plecy strasznie i chociaż brzmi to trochę jakbym „księżniczkował” to jednak nie wyobrażam sobie pracy tak przez dłuższy okres czasu.
Zmierzając do brzegu
Kawiarnia jest specyficznym miejscem do pracy. Muszę tutaj dodać że zdaję sobie sprawę że sobota nie jest najlepszym momentem do takich eksperymentów, bo jest tu pewnie znacznie więcej ludzi niż w ciągu tygodnia, więc myślę że spróbuje jeszcze raz ale właśnie w środku tygodnia.
Mimo wszystko, plusem popracowania poza domem/miejscem pracy jest sam fakt popracowania gdzieś indziej – to że możesz oderwać wzrok od komputera i widzieć coś innego niż zwykle. Bardzo fajne uczucie!
Minus to oczywiście gwar panujący w środku… Poziom skupienia spada drastycznie, porównując do pracy w bardziej, hmm, izolowanych warunkach. Brakuje też dwóch monitorów. No i jeszcze to krzesło!
Mimo wad jestem w stanie uwierzyć że są ludzie lubiący tak pracować. Ja sam myślę że mógłbym tak pracować dwie, może trzy godziny maksymalnie, bo jednak warunki są dość słabe. A Ty jakie masz zdanie?
Mateusz Mazurek
Wiesz, że to kwestia indywidualna. Dla niektórych to idealne miejsce pracy, dla innych za głośne. Po prostu.
Ala – jasna sprawa:)
Ja pracuje tak kilka godzin dziennie w tygodniu, ale u mnie jest taki atut że pracuje w miasteczku do 15 tys osób więc w tej kawiarni zazwyczaj jest niewiele osób – oprócz eventów, które się pojawiają w ciągu tygodnia bo ta kawiarnia przynależy do miejscowego ośrodka klultury. Z tym tez sobie radzę, ponieważ ja lubie właśnie gwar z tyłu głowy. Planowałem nawet pracować w miejscu gdzie jestem zupełnie sam poza domem ( i takowy miałem ) ale…
ja nie mogę pracować zupełnie bez osób w moim otoczeniu. Myślę, że to kwestia osobowości, czy charakteru.
A co ze sprzętem, nie przeszkadza Ci brak dużych monitorów? Albo sporego biurka? Hmm a typowe biuro korporacyjne? Tam miałbyś ludzi obok siebie z tym że pewnie było znacznie ciszej. I do dawna tak pracujesz?