Cześć!
Podsumowanie sierpnia czas zacząć. A jest o czym pisać! Będzie mniej programistycznie, a bardziej lifestyle’owo, no cóż, nie samą informatyką człowiek żyje.
Nowe wpisy
W sierpniu ukazały się dwa wpisy:
Książki
Przeczytałem dwie książki: „Czysta architektura. Struktura i design oprogramowania. Przewodnik dla profesjonalistów” Roberta C. Martina oraz „Do roboty!” Steven’a Pressfield’a.
Pierwsza to takie must have każdego programisty. Gdzieś na drodze rozwoju uciekła mi ta pozycja, a jest na tyle kultowa, że wstyd jej nie przeczytać. Według mnie książka jest ok, znajdziemy w niej sporo przydatnej wiedzy, chociaż nawiązania do lat, kiedy komputery zajmowały dwa spore pomieszczenia nie koniecznie do mnie trafiają.
Drugą książkę umieściłbym w kategorii „rozwój osobisty”. Sceptycznie podchodzę do tego typu wydawnictw, ale po tę sięgnąłem, ponieważ sądziłem, że może przedstawiać punkt widzenia zbliżony do mojego. Ostatecznie ciężko jest mi to określić, gdyż treści w książce jest mało…. Wydrukowana dużą czcionką, mimo wielu stron przeczytanie całości zajmuje godzinę. Intencją autora było przedstawienie idei Oporu, jako siły odciągającej nas od kreatywnego i twórczego działania. Cel ten został osiągnięty, ale nic ponadto. Osobiście – czuję niedosyt.
Rower
Tutaj nie bardzo jest co napisać. Na co najmniej pół miesiąca utknąłem w mieszkaniu, lecząc ugryzienie, którego nabawiłem się w lipcu. Myślę że nie przekroczyłem 100 km.
Jura Krakowsko-Częstochowska
Gdy tylko stopa zaczęła przypominać stopę pojechałem na Jurę. Ten region turystyczny jest bardzo niedoceniany przez Polaków, ginie na tle Tatr i Bałtyku. A jest to błąd. Ogromny błąd.
Jura rozciąga się w Polsce południowej, od Częstochowy i Mstowa na północy, przez Ogrodzieniec aż po Kraków na południu.
Zamki
Jura jest bogata w zamki. Przez jej teren przebiega szlak Orlich Gniazd. Nazwano tak drogę wiodącą przez system średniowiecznych zamków, niegdyś strzegących granicy Królestwa Polskiego. Większość z zamków na tym obszarze została wybudowana na trudno dostępnych wapiennych skałach prawdopodobnie z polecenia króla Kazimierza Wielkiego w celu ochrony Krakowa na wypadek najazdów. Szlak można pokonać w dwóch wariantach: pieszym (około 163 km długości) lub rowerowym (około 190 km).
W czasie tej wyprawy często przecinałem ten szlak, jednak nie podjąłem się jeszcze przejechania całego. Odwiedziłem 8 zamków:
- Zamek Olsztyn
- Zamek Ostrężnik
- Zamek Bąkowiec w Morsku
- Zamek Ogrodzieniec
- Zamek Pilcza
- Zamek w Bydlinie
- Zamek w Pilicy
- Zamek w Bobolicach
- Zamek w Mirowie
Nie wszystkie są dobrze zachowane, większość z nich to częściowo zrekonstruowane ruiny. Warto wspomieć dwa skrajne przykłady. Zamek w Ostrężniku nie istnieje, podziwiać można zaledwie skałę, na której kiedyś się znajdował. Z drugiej strony mamy zamek w Bobolicach, wręcz wybudowany na nowo, w którym oglądać możemy między innymi zbroje czy meble z epoki.
Każdy z zamków ma swoją unikalną historię. Wszystkie są z podobnego okresu (XIII – XIV wiek) i w powstaniu wszystkich, palce maczał Kazimierz Wielki.
Część zamków owiana jest legendami. Z zamkami w Bobolicach i pobliskim Mirowie związana jest legenda, mówiąca o dwóch braciach bliźniakach, właścicielach zamków. Według ludowych podań wykopali oni tunel między warowniami, aby móc częściej ze sobą rozmawiać w odosobnieniu, bez udziału świadków. Pewnego dnia weszli oni w posiadanie wielkiego skarbu – ukryli go w tunelu, a na straży postawili odrażającą czarownicę, odstraszającą swym wyglądem potencjalnych złodziei. Bracia doskonale się rozumieli i gotowi byli zrobić dla siebie wszystko. Ich przyjaźń została jednak wystawiona na ciężką próbę, gdy jeden z nich przywiózł z wyprawy wojennej piękną dziewczynę. Podejrzewając brata bliźniaka o podkochiwanie się w kobiecie, zamknął ją w podziemiach obok wspomnianego skarbu. Pewnego razu, pod nieobecność czarownicy, która wieczorami udawała się na sabat na Łysej Górze, zazdrosny brat nakrył parę kochanków w skarbcu. Rozgniewany zamordował brata, a dziewczynę zamurował w lochach zamku. Do dziś ma ona straszyć na zamkowej baszcie.
Jak to z legendami bywa – mają one różne wersje. Inny wariant powyższej historii możecie przeczytać tutaj.
Niezależnie od szczegółów – jak zwykle, poszło o pieniądze i Kobietę. O legendzie zaś przypominają duchy. Na szczęście zamek ma odpowiednie znaki ostrzegawcze!
Z zamkiem Olsztyn związana jest legenda o zjawie błąkającej się po ruinach w ciemne noce. Jest to duch Maćka Borkowica – wojewody poznańskiego, przeciwnika polityki króla Kazimierza Wielkiego. Powołał on konfederacje wymierzoną w króla. Wygnany z kraju po 4 latach powrócił i nadal przeciw niemu spiskował. W końcu został schwytany w Kaliszu i skazany na śmierć głodową w lochach pod główną wieżą zamku olsztyńskiego. Więzień otrzymywał dziennie tylko dzban wody i wiązkę siana. Podobno wytrzymał tak 40 dni, a jego jęki i przekleństwa słychać było w całym zamku. Niektórzy twierdzą, że przywiedziony głodem do szaleństwa zaczął kąsać i pożerać własne ciało. Niepotwierdzona plotka mówiła, że tak sroga kara podyktowana była osobistą zemstą króla za tajemne schadzki Borkowica z królową.
Warto wspomnieć jak wspaniale prezentuje się zamek Ogrodzieniec. Zrekonstruowana budowla przyciągnęła jarmarczny klimat: na błoniach można kupić gumowy miecz, piwo, gofra, postrzelać z łuku. Przegięciem była scena, z której puszczano muzykę. I pól biedy jakby muzyka była klimatyczna. Ale to był po prostu jakiś pop. Totalnie nie pasował.
Zamek w Bobolicach również jest zrekonstruowany, ale tam na szczęście nie znajdziemy jarmarku. Jest cisza, spokój, piękna budowla, a jakby tego było mało, to w okolicy jest Droga Mirowska z kilkoma ostańcami. Ciekawostki z tego zamku są dwie. Jedna to to, że zamek jest prywatną własnością rodziny Laseckich, którzy z własnych środków wyremontowali budynek.
Druga ciekawostka to fakt, że zamek był obecny w Koronie Królów. Ten serial chyba przejdzie do historii polskiego kiczu, chociaż miał naprawdę spory potencjał. Nie przeszkadza mi ani trochę, że był inspirowany Grą o tron. Żałuję natomiast, że nie został zrobiony po prostu lepiej, bo historia Kazimierza Wielkiego jest naprawdę interesująca.
Flamberg
Spacerując po lasach w okolicy Ostrężnika natrafić można na drewniane konstrukcje. Kto je tam postawił? LARPowcy, a konkretnie flambergowicze.
Flamberg to konwent, którego uczestnicy odgrywają role w przeróżnych grach fabularnych. Sami tworzą stroje, rekwizyty, wymyślają postacie i fabułę gry. Krótko mówiąc: gra RPG, ale na żywo. Odbywa się on we wsi Czatachowa już od 2007 roku.
Część budynków jest na stałe w lesie i co roku jest dostosowywana do wymogów kolejnych gier. I tak, spacerując po lasach Czatachowej, można natknąć się na fort, chatkę alchemika czy tawernę.
Wspinaczka
Głównymi elementami krajobrazu Jury są białe, wapienne skały, które od lat były wypłukiwane. Z ich pozostałości powstały obiekty skalne o ciekawych, niecodziennych kształtach nazywane ostańcami. Spora ich część ma własne nazwy.
Pisząc o tych skałach, nie można nie wspomnieć o sporcie, który na Jurze jest bardzo popularny, a dokładniej, o wspinaczce. Przez chwilę mogłem przyglądać się wspinaczom i zdobyć trochę wiedzy na jej temat.
Na części skał są zmontowane ringi, czyli uchwyty do których wspinając się, przyczepiamy ekspresy (dwa karabińczyki), co pozwala na bezpieczny, dalszy wspin. W wariancie podstawowym na dole jest ktoś, kto asekuruje osobę, która się wspina. Ringi wyznaczają drogę. Oczywiście na jednaj skale może być wiele dróg. Każda droga ma określony poziom trudności, w zależności od kąta nachylenia skały, jej wysokości, łatwości znalezienia chwytów itp.
Białe ślady na zdjęciu wyżej to magnezja, która pozwala na zwiększenie tarcia przy wspinie. Często ślady te to podpowiedź dla początkujących, gdzie najlepiej złapać się, żeby było stabilnie.
Sam nie próbowałem, ale obserwując, dochodzę do wniosku, że jest to dość wymagający sport, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Aspekt fizyczny jest jasny. Co do psychicznego, to pojawia się problem z ekspozycją. Po prostu jak wisisz na skale i widzisz, że pod Tobą nie ma miękkiego materaca, to nawet świadomość asekuracji, nie zawsze pomaga w zachowaniu spokoju.
Zmierzając do brzegu
Jura to bardzo ciekawe miejsce i tak jak napisałem na początku, mocno niedocenione. Ilość turystów, w porównaniu z np. Zakopanym, jest zerowa, co nie jest współmierne z walorami turystycznymi tego miejsca. Jeśli szukasz miejsca na urlop, to polecam Jurę.
A wracając do bloga…
Było trochę lifestyle’owo, ale już wracamy do bloga. Statystyki za ten miesiąc są lepsze niż za poprzedni. Wzrosła też liczba osób, które zapisały się na newsletter. Cieszy mnie to ogromnie!
Nadal oczywiście brakuje im dużo, do tych z przed wakacji ale… Nie narzekam :)
Dziękuję Ci bardzo za to, że odwiedzasz mojego bloga. Nie ma nic bardziej wartościowego dla autora, niż docenienie jego pracy! :)
Najpopularniejszy wpis miesiąca
Mateusz Mazurek