Oj daaawnoo mnie tu nie było. Ale wakacje to był czas dużej liczby intensywnych wyjazdów i tak naprawdę, dopiero jakoś teraz, wracam do rutyny. Lećmy z podsumowaniem.
Na początku maja były Karkonosze i Izery. To właśnie w tym miesiącu pierwszy raz odwiedziłem Chatkę Górzystów. Miejsce to jest sławne ze względu na to, że serwuje prawdopodobnie najlepsze naleśniki w okolicy. I cóż, nie da się ukryć, że są naprawdę dobre. Polecam spróbować.
Podczas tego samego wyjazdu pospacerowaliśmy również po Pradze.
Około miesiąc po tym wyjdzie, czyli na początku czerwca, znów odwiedziłem Karkonosze, ale tym razem byłem sam. To był mój pierwszy w życiu samotny wyjazd w góry. Muszę przyznać, że ma to swój urok.
Również w czerwcu odwiedziłem Ślęzę, najwyższy szczyt Masywu Ślęży i całego Przedgórza Sudeckiego. To naprawdę bardzo fajna góra, szczególnie szlak niebieski z Przełęczy Tąpadła, który szczerze polecam. Ślęża bywa nazywana polskim Olimpem, pierwsze ślady kultu pogańskiego datuje się na 1300 lat p.n.e. Od zawsze przyciągała druidów, czczących Słońce, a teraz turystów i nawet ufologów. Legenda mówi, że w miejscu Ślęży znajdowały się wrota do piekła, a mijane po drodze kamienne pamiątki pogańskich czasów, łatwo pozwalają wczuć się w klimat magii i tajemnic.
Na początku lipca wyjechaliśmy w Bieszczady. Ah, co to są za góry. Zdecydowanie mają swój klimat i można się w nich zatracić bez końca, chociaż historia tych regionów zdecydowanie nie jest sielankowa. Pierwszego dnia zdobyliśmy Tarnicę, najwyższy szczyt Bieszczad, następnie Halicz i Rozsypaniec, co dało ładną, ponad 20 kilometrową trasę. Sama Tarnica to taki szczyt miliona schodów, podejście męczy, ale nie jest jakieś super ciekawe. Natomiast już widoki z samej góry, potem Halicz i Rozsypaniec – to naprawdę warto zobaczyć.
Drugi hike to wejście na Połoninę Wetlińską z Brzegów Górnych, przez Chatkę Puchatka aż do Smerka. Chatka Puchatka, czyli kultowe Bieszczadzkie schronisko, przeszło gruntowny remont kilka lat temu. Byłem ciekaw jak teraz wygląda. I muszę przyznać, że bardzo fajnie. Aż szkoda, że nie wykorzystują potencjału tego miejsca, w środku nie zjesz nic sensownego a i spać tam nie można.
Kolejny dzień to Solina i słynne bieszczadzkie morze.
I na koniec Wielka Rawka i Krzemieniec. Wielka Rawka jest najwybitniejszym szczytem Bieszczad, dodatkowo było naprawdę gorąco i w związku z tym na długo zapamiętam to podejście.
Jeden dzień poświęciliśmy na wyjazd do Przemyśla. Po drodze zwiedziliśmy Zamek w Krasiczynie a samym Przemyślu zjedliśmy na rynku lody.
Kilka dni po Bieszczadach poleciałem z kolegami do Francji, pod granicę ze Szwajcarią.
W pierwszy dzień zdobyliśmy „balkon Genewski”, czyli Saleve. Ta góra ma tylko 1379 m n.p.m., ale to nie znaczy, że nie pnie się stromo pod górę. Z samego szczytu rozpościera się przepiękny widok na Genewę i Jezioro Genewskie.
Drugiego dnia pojechaliśmy do Chamonix-Mont-Blanc, czyli w Alpy, stamtąd pociągiem do stacji Hotel de Montenvers, skąd zaczynaliśmy hike do Plan de l’Aiguille.
Po dotarciu na miejsce, wjechaliśmy kolejką na wysokość 3842m n.p.m. czyli na Aiguille du Midi, skąd można było obserwować wiecznie białe góry i skąd również wiedzie dalej szlak na Mont Blanc.
Warto odnotować, że na drugim zdjęciu, na dole po prawej, idą ludzie.
Kolejnego dnia wybraliśmy się na hike, którego celem był Lac Blanc, czyli białe jezioro. Jeśli czytając to, pomyślałeś, że szlak wiodący do jeziora, będzie milutkim spacerem, to nie. Było gorąco, słońce paliło jak szalone, a szlak piął się w górę. Ale było warto!
Kilka dni po powrocie z Alp pojechaliśmy zdobyć, po raz drugi, najwyższy szczyt Polski, znajdujący się poza Tatrami, czyli Babią Górę. Percią Akademików szliśmy za pierwszym razem, więc tym razem poszliśmy przez Sokolicę.
Pogoda nam nie dopisała. W sumie było jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Bo za pierwszym razem nie było nic widać ze szczytu, było pochmurno i brakowało słońca. Tym razem Diablak przerósł sam siebie. Wiatr z 40-50km/h, deszcz, nic nie widać. no to był pamiętny hike. I to było chyba pierwsze miejsce w mojej górskiej karierze, kiedy poczułem, że nie jest w 100% bezpiecznie, szczególnie schodząc w stronę Przełęczy Brona, tam jest stromo i ślisko. A łącząc to z deszczem i wiatrem, które nie pozwalają stabilnie stać w miejscu, dostajemy naprawdę bardzo ciekawe kilkaset metrów zejścia.
Kolejnego dnia, wyruszyliśmy z Zawoi w stronę Hali Kamińskiego i na Mędralową. Tym razem pogoda była fajna, nawet nieco za duszno.
Tydzień po Beskidzie Żywieckim, pojechaliśmy w Tatry. Spaliśmy w Kościelisku. Na pierwszy hike wybraliśmy wdrapanie się na Przełęcz pod Kopą Kondracką i wędrówkę na Kasprowy Wierch, stamtąd na szczyt Beskid i w dół obok Murowańca. W ramach odpoczynku następnego dnia przeszliśmy kawałek Doliny Kościeliskiej, odbiliśmy w czarny szlak, by wrócić doliną Lejową. Kolejnego dnia poszliśmy do Doliny Pięciu Stawów Polskich, startując z Palenicy i wracając przez Morskie Oko. Czwartego dnia wybraliśmy krótszą trasę na Sarnią Skałę, która jednak dała się we znaki – trzy dni chodzenia, upał i strome podejście. Piąty dzień wynegocjowałem jako odpoczynek w Zakopanym. I na koniec weszliśmy z Kir na Ciemniaka, stamtąd na Kopę Kondracką – czyli zaliczyliśmy Czerwone Wierchy. Wróciliśmy mijając Giewont.
I to na tyle, jeśli chodzi o wyjazdy w okresie tego podsumowania. Policzyłem ilość kilometrów jakie zarejestrowałem na zegarku, oczywiście tylko tych w górach i wyszło około 300 km. Zdecydowanie nachodziłem się.
Captur sprawuje się bardzo dobrze. Aktualnie mam niecałe 12000 km przebiegu. Wszystko działa bez problemów. Położyłem na niego folię ppf (full front).
W maju przeczytałem cały Cykl Magów Prochowych, którego autorem jest Brian McClellan. Bardzo fajna seria fantasy, polecam. Poza tymi książkami, przeczytałem jeszcze Diablaka, książkę, której akcja dzieje się na Babiej Górze. Ale nie polecam jej, bo była słaba. Ostatnią książką, którą przeczytałem w tym okresie było Futu.re. To ciekawa książka, opowiadająca o świecie w którym ludzkość wygrała ze śmiercią i o tym, jakie nowe problemy to tworzy. Mam wrażenie, że nie został wykorzystany pełen potencjał, jaki drzemał w tym temacie, niemniej jednak, gorąco ją polecam.
Cześć! Zapraszam na krótkie podsumowanie kwietnia. Wyjazd do Niemiec A dokładniej pod granicę z Francją. Chrześnica miała pierwszą komunię. Po… Read More
Ostatnio tygodnie były tak bardzo wypełnione, że nie udało mi się napisać nawet krótkiego podsumowanie. Więc dziś zbiorczo podsumuję luty… Read More
Zapraszam na krótkie podsumowanie miesiąca. Książki W styczniu przeczytałem "Homo Deus: Historia jutra". Książka łudząco podoba do wcześniejszej książki tego… Read More
Cześć! Zapraszam na podsumowanie roku 2023. Książki Zacznijmy od książek. W tym roku cel 35 książek nie został osiągnięty. Niemniej… Read More
Zapraszam na krótkie podsumowanie miesiąca. Książki W grudniu skończyłem czytać Mein Kampf. Nudna książka. Ciekawsze fragmenty można by było streścić… Read More
Cześć, ostatnio w Internecie pojawiło się dużo artykułów, które nie były przychylne pracy zdalnej. Z drugiej strony większość komentarzy pod… Read More